1 kwietnia br. odbędzie się
wręczenie Węży – nagród przyznawanych najgorszym polskim filmom, ich twórcom
oraz aktorom. „Ostra randka” Macieja Odolińskiego jest w tym roku jednym z silniejszych
kandydatów do otrzymania statuetek, bo nominacje w ośmiu kategoriach
zdecydowanie nie są przypadkowe.
Współczesny Poznań. Gosia (Sylwia
Boroń) jest na nieudanej randce w klubie. Przy barze poznaje groźnego faceta
(Paweł Wilczak), czego jeszcze nie jest świadoma. Wypija wino z tabletką gwałtu
(czy czymś takim), zostaje porwana i przewieziona do hotelu. Budzi się z wielką
dziurą w brzuchu, bo ktoś się rzucił na jej nerkę (to nic, że nerki raczej się wycina
z tyłu…). Brzmi schematycznie i znajomo? A to dopiero początek :D
Paweł Wilczak, Sylwia Boroń, Poznań w tle |
Dawno nie widziałam filmu, w którym aż tak roi się od absurdów. Podziurawiony scenariusz wywołuje jeszcze większą grozę, niż całkiem realistycznie pokazany dziurawy brzuch głównej bohaterki. Scenariusza nie dało się zszyć, za to brzuch i owszem – to po prosu TRZEBA zobaczyć! Zaradna Gosia, w pewnym momencie nie martwi się już bólem i potrafi się nawet teleportować spod łóżka do szafy. Gdy już ma kolejną okazję, by spokojnie sobie pójść na recepcję i poprosić o pomoc (bo kto by tam telefonował, chociaż mógł to zrobić pół godziny wcześniej – lepiej zrezygnować po pierwszej nieudanej próbie), to znów wpada w ręce porywacza. O jejku, jaki splot niefortunnych wydarzeń.
"Ostra randka" to film gangsterski, z bohaterami, których cechuje głupota charakterystyczna dla bohaterów amerykańskich horrorów. Spośród wszystkich dostępnych opcji zawsze wybierają te najgorsze. Kulminacją tej zasady jest pościg samochodowy ulicami miasta. Sam pomysł nakręcenia filmu w Poznaniu bardzo mi się spodobał. Warszawa - chociaż fotogeniczna ;) - nie jest przecież jedynym polskim miastem, które warto pokazywać na dużym ekranie. Teraz jednak mam nadzieję, że stolica Wielkopolski szybko zapomni o tym, Odoliński poczuł w niej potencjał. Bo to raczej nie jest komplement.
Chyba istnieje taki zwyczaj, że gdy widz głośno krytykuje błędy w filmie, to reżyser ma gotową i niepodważalną wymówkę: tak miało być, jest to kino gatunkowe, które można traktować z przymrużeniem oka, a nie na serio. Odoliński też zna te argumenty. Szkoda tylko, że wszystko, co w „Ostrej randce” jest śmieszne, wygląda na przypadkowe i wynikające z niedopatrzeń.
Chyba istnieje taki zwyczaj, że gdy widz głośno krytykuje błędy w filmie, to reżyser ma gotową i niepodważalną wymówkę: tak miało być, jest to kino gatunkowe, które można traktować z przymrużeniem oka, a nie na serio. Odoliński też zna te argumenty. Szkoda tylko, że wszystko, co w „Ostrej randce” jest śmieszne, wygląda na przypadkowe i wynikające z niedopatrzeń.
Zawsze się zastanawiam, co sobie
myśli cała ekipa filmowa, w trakcie pracy nad taką „perełką”. Czy scenarzysta
faktycznie uważa, że odwala dobrą robotę? A aktorzy wypowiadając kolejne
kwestie myślą sobie: „Mocne. To jest naprawdę mocne.” ?? Później przychodzi
czas premiery, czerwone dywany, ładne sukienki, flesze i szerokie uśmiechy. Czy
oni nadal się nie wstydzą? Wilczak i Boroń chyba się zreflektowali na czas, bo
na premierę w poznańskim kinie Rialto nie dotarli. Oczywiście zdarzenia losowe
tak nieszczęśliwie im przeszkodziły.
Silny, bardzo silny kandydat do Węży. „Ostra randka” może ode mnie liczyć na co najmniej kilka głosów, w tym (najprawdopodobniej) w najważniejszej kategorii – Wielkiego Węża, bo oceniłam 2/10.
Wszystkie nominacje dla „Ostrej randki”:
Wielki Wąż – najgorszy film
Najgorsza reżyseria – Maciej Odoliński
Najgorszy scenariusz – Maciej Odoliński
Najgorszy aktor – Paweł Wilczak
Najgorsza aktorka – Sylwia Boroń
Najgorszy duet na ekranie –
Sylwia Boroń i zszywacz
Żenująca scena – Sylwia Boroń ze
zszywaczem
Najgorszy efekt specjalny – scena
ze zszywaczem
Nie słyszałem nawet o tym filmie, ale chętnie bym tę "perełkę" obejrzał ;) Najbardziej intrygujący jest ten zszywacz wśród nominowanych do Węży. Czyżby ten zszywacz miał coś wspólnego z zaszywaniem dziurawego brzucha głównej bohaterki?
OdpowiedzUsuńSPOJLER - Dokładnie tak, brzuch i zszywacz mają ze sobą dużo wspólnego ;)
UsuńGdyby nie nominacje do Węży, to prawdopodobnie bym tego filmu nie oglądała, ale teraz stwierdzam, że ma jedną zaletę - jest co wspominać i podawać jako typowy przykład żenady w kinie.
Aż dziw bierze, że do Złotych Węży nie kandyduje Ambassada. Z list kandydatów do tej nagrody, co prawda nie oglądałem nic, ale nie mogę uwierzyć, że film Machulskiego się nie zakwalifikował w żadnej kategorii. Czyżby az tak dużo było gorszych produkcji? Jeśli tak, to oznacza, że z polskim filmem jest gorzej niż się spodziewałem.
OdpowiedzUsuńFilm Machulskiego ma jedną nominację - w kat. najgorszy efekt specjalny za scenę bombardowania ambasady.
UsuńW moim odczuciu wszystkie nominacje zostały sprawiedliwie rozdzielone, więc niestety trochę tych złych filmów w zeszłym roku powstało...
Na szczęście mogłabym wymienić równie długą listę dobrych i bardzo dobrych rodzimych produkcji z 2013, więc aż tak tragicznie na pewno nie jest :)
Pozdrawiam!
Faktycznie. Jest jedna nominacja dla Ambassady. Ale tylko jedna, a ja ten film uważam za bardzo kiepski. Jakże więc marne muszą być pozostałe nominowane produkcje? aż strach się bać.
UsuńA że powstają i dobre filmy, choć wybitnych nie dostrzegam, to racja.
Te nominowane są naprawdę marne, niestety...
Usuń