Podczas gdy większość polskich filmów jest albo na
siłę śmieszna, przez co irytująco – głupia (Ciacho,
Kac Wawa), albo skupia się na trudnych, przytłaczających tematach, przez
które ludzie są jeszcze bardziej pesymistycznie nastawieni do wszystkiego wokoło
(Pręgi, Dom zły, Tatarak) – było
niesamowicie miło w końcu trafić na normalny, polski film obyczajowy.
Ki
chciałam obejrzeć już dawno, przede wszystkim dlatego, że znalazłam sporo
pozytywnych recenzji dotyczących głównej aktorki filmu - Romy Gąsiorowskiej. Jednak po przeczytaniu
opisu fabuły obawiałam się, że jest to kolejny ciężki, szary, depresyjny dramat
o trudnym i niesprawiedliwym życiu w naszym kraju. Dzisiaj jednak postanowiłam
sprawdzić kim tak naprawdę jest tytułowa Ki i muszę stwierdzić, że dobrze
zrobiłam.
Ki jest skrótem od imienia Kinga (wspomniana Roma
Gąsiorowska). To młoda matka, która samotnie wychowuje trzyletniego synka Pio
czyli Piotra (w tej roli Kamil Malecki). Kobieta prezentuje typ matki, który
nie był jeszcze nigdy wcześniej przedstawiany w naszym rodzimym kinie. Nie
ulega wątpliwości, że jej macierzyństwo jest efektem tak zwanej wpadki, choć
ani razu nie zostało to powiedziane wprost. Jednak Ki ani się nad sobą nie
użala, ani nie żywi nienawiści wobec Pio. Wręcz przeciwnie, mimo swojego
chaotycznego stylu życia, jest czuła i opiekuńcza, a syn to jej najbliższa
osoba. Znów jednak może się mylić ten, kto uzna, że Kinga jest typem Matki
Teresy. Dziewczyna głośno mówi to, co myśli,
jest towarzyska, pracuje jako modelka w akademii sztuk pięknych (gdzie
pozuje nago, a do pracy często zabiera ze sobą Pio), a jeśli z finansami jest
naprawdę krucho to próbuje też swoich sił jako tancerka erotyczna. Prosi o przysługę prawie każdą napotkaną osobę, nieważne czy chodzi o podwiezienie do domu, pożyczenie pieniędzy, czy odebranie synka z przedszkola - dla niej takie prośby są czymś najnormalniejszym w świecie. Zazwyczaj
jej bezpośrednie zachowanie męczy i irytuje otaczających ją znajomych, przez co
Ki choć prawie nigdy nie jest sama, to w rzeczywistości jest bardzo samotna.
Po seansie stwierdziłam, że także mi podobała się
praca Romy Gąsiorowskiej, która idealnie pasowała do swojej roli. Grała bardzo
naturalnie i albo niekiedy mówiła swoje kwestie zupełnie spontanicznie, bez
wyuczenia tekstu, albo jest aż tak genialną aktorką, że potrafi się wcielić w
każdą rolę. Jednak jeszcze bardziej podobał mi się mały Kamil Malecki, czyli
Pio. To na pewno zasługa reżysera (Leszka Dawida, dla którego Ki jest reżyserskim debiutem), który nie
zmuszał małego chłopca do sztywnego recytowania wymyślonych dialogów. Chłopiec
zachowywał się w 100% naturalnie i tutaj już nie mam co do tego wątpliwości, bo
dwu- czy trzyletnie dziecko raczej nie zdążyło jeszcze wyuczyć się wszystkich
aktorskich sztuczek. Kiedy Kamil miał ochotę wspomnieć ni stąd ni z owąd o statku
kosmicznym, poudawać kota, czy zwyczajnie podokuczać mamie i być wiecznie „na
nie” – to to robił, tak jak każde dziecko w jego wieku. Całość dopełniała idealnie
dopasowana scenografia. Nie znajdziemy w tym filmie żurnalowo pięknych, wiecznie
wysprzątanych wnętrz, ale też nie ma przesadzonej niechlujności i brudu.
Mieszkania wyglądają jak przeciętne mieszkania, sala w szpitalu – to
przeciętna, szara sala, a nie słoneczne pomieszczenie z supernowoczesnym
sprzętem przy każdym łóżku.
Minusem Ki
może być jednak dosyć mdła i monotonna fabuła, powodująca wrażenie, że jest to
film o wszystkim i o niczym. Sprawy nie rozwiązuje także otwarte zakończenie.
Jedni uważają to za coś pozytywnego, ponieważ widz ma okazję użyć swojej
wyobraźni, by domyślać się, jak potoczyły się dalej losy bohaterów. Jednak dla
innych takie nagłe, niespodziewane i niewyjaśnione zakończenie może być
irytujące, gdyż wolą widzieć czarno na białym do czego przez te kilkadziesiąt
minut zmierzał reżyser. Moim zdaniem w niektórych przypadkach lepiej wiedzieć
mniej, niż więcej, a to co jest nam podane prosto na tacy, wcale nie musi
smakować tak dobrze jak lekka nuta niepewności i możliwość własnej refleksji
nad wielką niewiadomą.
Kiedy nie będziesz chciał popaść w depresyjny
nastrój, albo gdy nie będziesz miał
ochoty na słuchanie żenujących i średnio śmiesznych dialogów – włącz Ki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz