sobota, 7 lipca 2012

Ki


Podczas gdy większość polskich filmów jest albo na siłę śmieszna, przez co irytująco – głupia (Ciacho, Kac Wawa), albo skupia się na trudnych, przytłaczających tematach, przez które ludzie są jeszcze bardziej pesymistycznie nastawieni do wszystkiego wokoło (Pręgi, Dom zły, Tatarak) – było niesamowicie miło w końcu trafić na normalny, polski film obyczajowy.



Ki chciałam obejrzeć już dawno, przede wszystkim dlatego, że znalazłam sporo pozytywnych recenzji dotyczących głównej aktorki filmu -  Romy Gąsiorowskiej. Jednak po przeczytaniu opisu fabuły obawiałam się, że jest to kolejny ciężki, szary, depresyjny dramat o trudnym i niesprawiedliwym życiu w naszym kraju. Dzisiaj jednak postanowiłam sprawdzić kim tak naprawdę jest tytułowa Ki i muszę stwierdzić, że dobrze zrobiłam.

Ki jest skrótem od imienia Kinga (wspomniana Roma Gąsiorowska). To młoda matka, która samotnie wychowuje trzyletniego synka Pio czyli Piotra (w tej roli Kamil Malecki). Kobieta prezentuje typ matki, który nie był jeszcze nigdy wcześniej przedstawiany w naszym rodzimym kinie. Nie ulega wątpliwości, że jej macierzyństwo jest efektem tak zwanej wpadki, choć ani razu nie zostało to powiedziane wprost. Jednak Ki ani się nad sobą nie użala, ani nie żywi nienawiści wobec Pio. Wręcz przeciwnie, mimo swojego chaotycznego stylu życia, jest czuła i opiekuńcza, a syn to jej najbliższa osoba. Znów jednak może się mylić ten, kto uzna, że Kinga jest typem Matki Teresy. Dziewczyna głośno mówi to, co myśli,  jest towarzyska, pracuje jako modelka w akademii sztuk pięknych (gdzie pozuje nago, a do pracy często zabiera ze sobą Pio), a jeśli z finansami jest naprawdę krucho to próbuje też swoich sił jako tancerka erotyczna. Prosi o przysługę prawie każdą napotkaną osobę, nieważne czy chodzi o podwiezienie do domu, pożyczenie pieniędzy, czy odebranie synka z przedszkola - dla niej takie prośby są czymś najnormalniejszym w świecie.  Zazwyczaj jej bezpośrednie zachowanie męczy i irytuje otaczających ją znajomych, przez co Ki choć prawie nigdy nie jest sama, to w rzeczywistości jest bardzo samotna. 




Po seansie stwierdziłam, że także mi podobała się praca Romy Gąsiorowskiej, która idealnie pasowała do swojej roli. Grała bardzo naturalnie i albo niekiedy mówiła swoje kwestie zupełnie spontanicznie, bez wyuczenia tekstu, albo jest aż tak genialną aktorką, że potrafi się wcielić w każdą rolę. Jednak jeszcze bardziej podobał mi się mały Kamil Malecki, czyli Pio. To na pewno zasługa reżysera (Leszka Dawida, dla którego Ki jest reżyserskim debiutem), który nie zmuszał małego chłopca do sztywnego recytowania wymyślonych dialogów. Chłopiec zachowywał się w 100% naturalnie i tutaj już nie mam co do tego wątpliwości, bo dwu- czy trzyletnie dziecko raczej nie zdążyło jeszcze wyuczyć się wszystkich aktorskich sztuczek. Kiedy Kamil miał ochotę wspomnieć ni stąd ni z owąd o statku kosmicznym, poudawać kota, czy zwyczajnie podokuczać mamie i być wiecznie „na nie” – to to robił, tak jak każde dziecko w jego wieku. Całość dopełniała idealnie dopasowana scenografia. Nie znajdziemy w tym filmie żurnalowo pięknych, wiecznie wysprzątanych wnętrz, ale też nie ma przesadzonej niechlujności i brudu. Mieszkania wyglądają jak przeciętne mieszkania, sala w szpitalu – to przeciętna, szara sala, a nie słoneczne pomieszczenie z supernowoczesnym sprzętem przy każdym łóżku.




Minusem Ki może być jednak dosyć mdła i monotonna fabuła, powodująca wrażenie, że jest to film o wszystkim i o niczym. Sprawy nie rozwiązuje także otwarte zakończenie. Jedni uważają to za coś pozytywnego, ponieważ widz ma okazję użyć swojej wyobraźni, by domyślać się, jak potoczyły się dalej losy bohaterów. Jednak dla innych takie nagłe, niespodziewane i niewyjaśnione zakończenie może być irytujące, gdyż wolą widzieć czarno na białym do czego przez te kilkadziesiąt minut zmierzał reżyser. Moim zdaniem w niektórych przypadkach lepiej wiedzieć mniej, niż więcej, a to co jest nam podane prosto na tacy, wcale nie musi smakować tak dobrze jak lekka nuta niepewności i możliwość własnej refleksji nad wielką niewiadomą.

Kiedy nie będziesz chciał popaść w depresyjny nastrój, albo gdy  nie będziesz miał ochoty na słuchanie żenujących i średnio śmiesznych dialogów – włącz  Ki



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz