Film, o którym dzisiaj napiszę być może przypadnie
do gustu fanom powieści Nicholasa Sparksa. A jeśli ktoś nie czytał jego książek (sama muszę przyznać, że jeszcze
nie zdążyłam, ale chcę to nadrobić), to z pewnością kojarzy
niejeden tytuł, którego scenariusz jest właśnie na nich oparty. Dotychczas
zekranizowane powieści Sparksa to kolejno: List
w butelce (1999); Szkoła uczuć
(2002, tytuł książki to: Jesienna miłość);
Pamiętnik (2004); Noce w Rodanthe (2008); Ostatnia piosenka (2010); Wciąż ją kocham (2010) i film najnowszy,
czyli Szczęściarz (2012). Jestem
przekonana, że zdecydowana większość, o ile nie wszystkie, z tych tytułów są
Wam doskonale znane. Trzeba też przyznać, że są to typowe wyciskacze łez, na
które od czasu do czasu część z nas ma ochotę – i to nie tylko kobiety J.
Szczęściarz
jest historią 25 – letniego żołnierza, Logana Thibaulta (Zac Efron), który
wrócił do domu ze swojej trzeciej misji w Iraku. Jak się sam przekonał,
normalne życie w spokojnym kraju nie jest wcale proste dla człowieka, który
przeżył wojnę. Dlatego też postanowił wyruszyć na poszukiwania młodej kobiety,
której fotografię znalazł na pustyni po jednym z ataków wroga. Zdjęcie to
traktował jako swoistego rodzaju talizman i uznał, że chce osobiście
podziękować owej dziewczynie za opiekę. Kiedy już odnalazł Beth (Taylor
Schilling) nie potrafił powiedzieć wprost kim jest i dlaczego przybył, więc
rozpoczął pracę w jej zakładzie opieki nad zwierzętami. Z czasem Logan i Beth
się w sobie zakochują, a ich miłość nie jest pozbawiona przeszkód (to chyba
oczywiste).
W związku z tym, że nie czytałam jeszcze książki,
nie mogę określić czy scenariusz jest zgodny z fabułą powieści czy nie. Muszę
się zatem skupić wyłącznie na filmie - a w nim podobał mi się sposób
przedstawiania poszczególnych wątków. Nie było dziwnych niedomówień, czy
natłoku zdarzeń i postaci, które tylko wprowadzają szum. Końcówka filmu
nawiązuje do scen początkowych, co stworzyło klamrę zamykającą główne tematy.
Dlatego też pod tym względem film mi się podobał. Jeśli jednak chodzi o samą
fabułę, to Szczęściarz jest podobny
do pozostałych zekranizowanych powieści Sparksa. Główną rolę odgrywa tutaj miłość,
na którą czekają różne trudności i przeszkody do pokonania. Niełatwo jest mi
pisać swoje opinie na temat konkretnego filmu, jeśli nie chcę zdradzić zbyt
wielu szczegółów. Spoilery, zwłaszcza te nieoczekiwanie się pojawiające, zawsze
są irytujące i psują całą zabawę z oglądania filmu, więc nie będę się bardziej
zagłębiać w treść Szczęściarza.
Taylor Schylling |
Jeśli chodzi o jedną z najistotniejszych kwestii -
czyli obsadę, to przyznaję, że początkowo byłam sceptycznie do niej nastawiona.
Kiedy przeczytałam, że główną rolę zagrał
Zac Efron czułam się mocno zawiedziona. Aktora
kojarzyłam przede wszystkim z serią High
School Musical, której nigdy nie lubiłam. Na szczęście wystarczyło kilka
pierwszych scen Szczęściarza i
zrozumiałam, że Efron z HSM to już
przeszłość. Sam wygląd fizyczny wiele zdziałał, bo dorosły Zac bez dziwnej
grzywki, prawie wcale nie przypomina siebie z przeszłości. Całe szczęście.
Jednak wygląd wyglądem, ale gra też się liczy – i tutaj już było trochę
słabiej. Aktor nie potrafił przekazać wszystkich emocji. Myślę, że reżyser
(Scot Hicks – Życie od kuchni; Blask) zdawał sobie z tego sprawę i
zastosował kilka sztuczek. Np. w jednej ze scen, w której Logan miał spiorunować
wzrokiem byłego męża Beth, kamera była ustawiona w ten sposób, że Efron stał do
niej bokiem, natomiast widzieliśmy dokładnie twarz drugiego mężczyzny. Drugi
mężczyzna, czyli filmowy Keith (Jay R. Ferguson) poradził sobie świetnie
pokazując początkowo zdziwienie, później zmieszanie przechodzące w strach – co
miało być reakcją na ów groźny wzrok Efrona, którego mogliśmy się tylko
domyślać. Mimo wszystko, to dobrze, że reżyser daje szansę młodym aktorom na
to, by mogli się uczyć i rozwijać pracując przy różnych produkcjach, dzięki
którym nie będą na zawsze przypisani jednej roli. Żeby było ciekawiej, jako
przykład analogicznej sytuacji chciałam podać Daniela Radcliffe’a, który stara
się zerwać z etykietą Harry’ego Pottera. Napisałam „żeby było ciekawiej”,
ponieważ to właśnie Radcliffe miał początkowo zagrać rolę Logana Thibaulta. Natomiast
Taylor Schilling, odtwórczyni roli Beth, jest aktorką, która wystąpiła
dosłownie w kilku filmach oraz w serialu Szpital
Miłosierdzia. Podobało mi się jak zagrała w Szczęściarzu, więc zapewne obejrzę jeszcze którąś z tych
nielicznych produkcji z jej udziałem.
Dla zobrazowania, że wizerunek też ma znaczenie, z lewej Efron w Szęściarzu, z prawej w HSM:
Dziwi mnie, że do tej pory nie odbyła się polska
premiera tego filmu, choć była zapowiadana na połowę czerwca, a później na
połowę lipca. Zaskakujące jest to tym bardziej, że wcześniejsze ekranizacje
powieści Sparksa cieszyły się sporym powodzeniem w naszym kraju. Zwłaszcza dwa
filmy z 2010 roku, czyli: Ostatnia
piosenka i Wciąż ją kocham zdobyły
sporą grupę fanów.
Podsumowując: Szczęściarza
polecam wszystkim tym, którzy mają ochotę na kino romantyczne, ale nie na
komedię romantyczną. Film mnie nie zawiódł, jednak moim faworytem spośród
wymienianych dzisiaj tytułów pozostaje Pamiętnik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz