Z ogromną ciekawością oczekiwałam na Chce się żyć. Już po obejrzeniu trailera można było liczyć na świetne kino, i cieszę się, że i tym razem intuicja mnie nie zawiodła. Po seansie stwierdziłam, po pierwsze: mamy swoich własnych Nietykalnych, a po drugie: chce się oglądać filmy Macieja Pieprzycy.
Film inspirowany prawdziwymi wydarzeniami opowiada historię Mateusza, który cierpi na czterokończynowe porażenie mózgowe. Chłopak nie chodzi, nie mówi. Lekarze stawiają na nim krzyżyk. Mateusza wspierają rodzice. Traktują go normalnie, rozmawiają jak z każdym innym człowiekiem. Głównym jego problemem, czymś co mu naprawdę przeszkadza jest niemożność zrozumienia go przez innych ludzi. Coś, co jego mama określiła atakiem (bo syn wije się na podłodze i wrzeszczy) jest po prostu desperacką próbą powiedzenia ''Mamo, Twoja broszka leży pod kanapą''. Z płynącej narracji, czyli kiedy głos zabiera Mateusz dowiadujemy się, że jest chłonny wiedzy, bystry i ma nie raz sarkastyczne poczucie humoru. Gdy ksiądz w ośrodku mówi mu, że Bóg go kocha, bohater ironicznie zastanawia się, że skoro tak wygląda jego życie, to jak by dopiero wyglądało gdyby Bóg go nienawidził.
Założeniem tego filmu jest przekazanie nam, że pomimo, iż fizyczność ludzi z porażeniem mózgowym odbiega od tego, co uważamy za normalne, tak z ich świadomością wszystko jest ok. Mało tego, największą zaletą Mateusza jest jego poczucie humoru. Również jego zainteresowania nie odbiegają od normy, bo czymś, co go kręci jest astronomia i... kobiece biusty. Pieprzyca zwraca nam uwagę na to, że może nie warto zamykać i upychać chorych ludzi w zakładach, ponieważ oni pragną być normalnymi uczestnikami życia społecznego. Zamkniecie chorych wśród chorych wcale ich nie rozwija. Mateusz mówi, ze nienawidzi własnej matki za to, że zamknęła go wśród debili. Film nie jest litościwy, nie pokazuje, że każda taka historia kończy się happyendem, bo nie wszystko można przeskoczyć. Mateusz nie zacznie chodzić po zastosowaniu cudownej terapii. Obraz pokazuje, że nieugięta powinna być wiara w hart ducha.
Genialny duet Tkacz/Ogrodnik w roli młodego i starszego Mateusza. Siedząc w kinie nie mogłam wyjść ze zdumienia nad kreacją głównego bohatera. W jednym z wywiadów (bodajże Newsweek) Ogrodnik wspominał, że aby lepiej wczuć się w rolę związywał sobie ręce, aż do bólu, żeby ich ''wykręcenie'' było bardziej wiarygodne. Aktor świetnie zagrał w Jesteś Bogiem, ale dopiero w Chce się żyć pokazuje jakim potrafi być kameleonem i, że powinna się miecz na baczności cała polska kadra młodych aktorów. Chylę czoła.
Zaledwie kilka dni temu, oglądając jedną z amerykańskich produkcji doszłam do wniosku, że w polskim kinie rzadko budujemy emocje poprzez muzykę. Zazwyczaj jest ona banalna, nieodpowiednio dobrana. Jeżeli chodzi o Chce się żyć, to cofam ten zarzut. Doskonała (!) ścieżka dźwiękowa. Oddająca każdy moment filmu, uczucia, nie raz kontrastująca z tym, co widzimy na ekranie.
Krótkie podsumowanie: świetni aktorzy, doskonała muzyka, piękny scenariusz. Pieprzyca to twórca, który wierzy w wysokie IQ widzów, który nie wymyśla i nie dodaje nic pseudoartystycznego. Film jest piękny i prosty. Chwilami zabawny. Świat, w którym pokazane są zarówno prozaiczne sprawy, jak na przykład jedzenie zupy, jak i górnolotne Miłość czy Przyjaźń. Niektóre cechy bohaterów są niedopowiedziane, odkrywamy je razem z Mateuszem. Po tych wszystkich polskich filmach, które obrażają inteligencję, w końcu światowe kino. Made in Poland i możemy być z tego dumni. Wysoka poprzeczka. Brawo. 9/10.
dobrze jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz