Nie ma drugich szans, są tylko
inne. Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, życie zawsze będzie inne niż wtedy,
gdybyś podjął inną
Simon Beckett, „Chemia śmierci”
Spontaniczność może być zaletą,
wyznacznikiem szczerości i autentyczności, cechą przywołującą na myśl
dzieciństwo. Sytuacja staje się bardziej skomplikowana, gdy spontaniczność
wynika z porywczości, presji czasu i stresu. Wtedy można boleśnie się
przekonać, że raz pociągnięte sznurki wywołują całą lawinę wydarzeń, a pozornie
niepowiązane sytuacje w rzeczywistości stanowią spójną, zaskakującą całość.
Między innymi o tym przekonali się bohaterowie najnowszego filmu Susanne Bier.
Andreas (Nikolaj Coster-Waldau) i
Simon (Ulrich Thomsen), detektywi a zarazem najlepsi przyjaciele, prowadzą
całkowicie odmienny tryb życia. Simon, świeżo upieczony rozwodnik, spędza
większość czasu na upijaniu się w lokalnym klubie ze striptizem, podczas gdy
Andreas wiedzie poukładane życie z piękną żoną i synem. Pewnego dnia policjanci
zostają wezwani na interwencję do patologicznej rodziny. Niebawem działania,
które w akcie desperacji podejmie główny bohater okażą się wynikiem
rozpaczliwej sytuacji, w jakiej znajdzie się jego rodzina (opis dystrybutora).
Dopiero styczeń, a ja już mam
pewność, że „Druga szansa” będzie w czołówce moich ulubionych premier 2015 roku. To film, który z każdą mijającą
minutą coraz bardziej trzyma w napięciu i przyprawia o szybsze bicie serca.
Przyciąga uwagę do tego stopnia, że można całkowicie stracić rachubę czasu i
nawet napisy końcowe nie zachęcają do wyrwania się z filmowego letargu.
Chociaż historia opowiedziana w
filmie jest niezwykle męcząca i przytłaczająca, to „Druga szansa” stanowi
niezłą ucztę dla kinomaniaka. Zmusza do niejednej refleksji, przez co staje się
tematem długich rozmów. Udowadnia, że przedwczesne osądzanie innych ludzi może
być bardzo niesprawiedliwe i krzywdzące, a prawdziwie patologiczne zachowania
nie zawsze są widoczne na pierwszy rzut oka.
Utrzymany w mrocznym klimacie
obraz sprawił, że przez cały czas trwania seansu nie mogłam oprzeć się
wrażeniu, że „za chwilę coś się wydarzy, coś złego i zaskakującego”. No i
oczywiście się wydarzało – niejednokrotnie, ale za każdym razem bardzo mocno.
Niesamowicie wyraźni bohaterowie, charakterystyczni i początkowo nieco
stereotypowi już od momentu, gdy pierwszy raz pojawiają się na ekranie wywołują albo sympatię, albo antypatię.
Nikt z nich nie jest obojętny, czy nijaki, jednak największą siłą filmu są
nagłe, niespodziewane zwroty akcji, które skutecznie burzą wcześniej przyjętą
hierarchię.
Film nagrodzonej Oscarem za „W
lepszym świecie” duńskiej reżyserki dokonał rzeczy niemożliwej. Połączył blogerów
filmowych do tego stopnia, że chyba pierwszy raz mówiliśmy jednym głosem. Nasze
spotkania słyną już z tego, że nie obędą się bez ostrych wymian zdań, kłótni i
przekrzykiwania, stanowczego wykładania swoich argumentów i nie przyjmowania do
wiadomości opinii niezgodnych z naszymi. „Drugą szansę” obejrzeliśmy w bardzo
dużym skupieniu, a po seansie potrzebowaliśmy kilku chwil na zebranie myśli,
tylko po to, by wreszcie móc krótko stwierdzić „to naprawdę bardzo dobry film”.
Za seans serdeczne podziękowania dla Hagi Film. „Drugą
szansę” zobaczyliśmy na IV Ogólnopolskim
Spotkaniu Blogerów Filmowych przedpremierowo, jeszcze przed pokazami prasowymi.
Bardzo nas cieszy fakt, że dystrybutor liczy się ze zdaniem blogerów filmowych i zdecydował się zorganizować dla nas ten właśnie pokaz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz