Bob (Bill Murray) to mężczyzna po 50-tce, z 25-cio letnim
stażem małżeńskim. Poznajemy go gdy przyjeżdża do Tokio, by
nakręcić reklamę japońskiego whisky Santory (swoją drogą, mamy tutaj do
czynienia z nieskrywanym product placementem). W hotelu, w którym mieszka, poznaje interesującą
Charlotte (Scarlett Johansson). Młoda dziewczyna przyjechała razem z zapracowanym mężem
fotografem i większość czasu spędza samotnie w hotelowym pokoju. Zarówno Bob,
jak i Charlotte cierpią na bezsenność, co jak się okazuje jest pierwszą łączącą
ich sprawą. Z czasem odkrywają, że mają znacznie więcej wspólnych tematów i w
ciągu zaledwie tygodnia znajomości stają się przyjaciółmi.
Bob (Bill Murray) w reklamie whisky Santory |
Scarlett Johansson, jako Charlotte - samotna mężatka |
Gdybym miała opisać Między
słowami tylko jednym słowem, to określiłabym go jako SPOKOJNY. To bardzo
ciekawa sprawa, bo mimo, że nie zobaczymy tutaj żadnych nagłych i zapierających
dech zwrotów akcji, to i tak z
zainteresowaniem śledzimy losy Boba i Charlotte. Pewnie między innymi dlatego w
2004 roku Sofia Coppola dostała za ten
film Oscara w kategorii Najlepszy scenariusz oryginalny.
Sofia Coppola, rok 2004 i Oscar za "Najlepszy scenariusz oryginalny" |
Do zalet Między słowami na pewno zaliczam także grę Scarlett Johansson i Billa Murray’a, którzy pomimo znacznej różnicy wieku potrafili wiarygodnie przedstawić parę zaprzyjaźnionych osób. Mimo, że nie jest to film nasycony erotycznymi podtekstami, tak często widocznymi w tego typu historiach, to i tak nie da się ukryć, że ta dwójka bohaterów myśli o czymś więcej, niż tylko o przyjaźni. Teraz już chyba rozumiecie, dlaczego tak mi się spodobała gra tych aktorów.
Wątek humorystyczny, nienachlany i niegłupi, ale
zabawny – to kolejna sprawa, która zdecydowanie zadziałała na plus.
Nie znalazłam żadnych rażących wątków, które by mnie
zniechęciły do tego filmu. Jednak nie zaliczam go też do grona moich
ulubionych. Być może niektórych widzów skłonił do głębszych refleksji na temat
samotności człowieka w wielkim mieście, ale ja się do tej grupy nie zaliczam. Dlatego
oceniam Między słowami 6/10. Czyli: jest
to niezły film, który warto zobaczyć, ale nie wywołał u mnie jakichś głębszych przemyśleń,
ani gdy go widziałam pierwszy raz, ani teraz – przy okazji Projektu Kino.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz