William Szekspir podarował Brytyjczykom historię Julii
Capuleti i Romea Montecchi’ego, a Lew Tołstoj Rosjanom zakazany romans Anny Arkadiewnej Kareniny i Aleksieja
Kriłłowicza Wrońskiego. Tym razem geograficzny podział w ogólne nie ma
znaczenia, bo to właśnie Brytyjczycy zostawiają swoich kochanków w spokoju i
postanawiają przypomnieć światu historię ogromnej, chociaż trudnej miłości rosyjskiej pary.
Dla przypomnienia:
Anna Karenina (Keira Knightley) i Aleksiej Karenin (Jude Law) są
małżeństwem wychowującym ośmioletniego synka – Sieriożę. Chociaż żyją razem w
zgodzie i nie mają jakichś większych problemów, to w ich związku trudno się
dopatrzyć szczerej miłości. Mimo tego Karenin jest przekonany, że Anna go kocha i że tak zostanie
już na zawsze. Sytuacja się komplikuje, gdy kobieta poznaje przystojnego,
wykształconego, bogatego i bardzo interesującego Aleksieja Wrońskiego (Aaron
Taylor - Johnson). Ich romans jest nieunikniony, dlatego Anna zostaje wykluczona z petersburskiego kręgu
towarzyskiego i traci kontakt z synem. Fani powieści Tołstoja na pewno wiedzą do
czego prowadzi ta szaleńcza miłość. A dla widzów, którzy dopiero poznają tę
historię pozostawię tutaj miejsce na niepewność.
Jude Law i Keira Knightley - trudno o lepszą obsadę. |
Bardzo niecierpliwie czekałam na premierę Anny Kareniny z kilku powodów: obsada, reżyser, miejsce akcji, no i oczywiście sama fabuła. Obsadą się nie zawiodłam w ogóle. Knightley wyglądała jak zawsze świetnie, grała rewelacyjnie, była Anną w stu procentach. To samo dotyczy Lawa. Swoją drogą, Jude Law jest moim ulubionym aktorem, więc nawet gdyby wypadł beznadziejnie, to pewnie i tak bym tego nie zauważyła. Trochę się zastanawiałam czy młody Aaron Taylor – Johnson, który ma zaledwie 22 lata, sprawdzi się w bardzo ważnej roli (być może jego życiowej i przełomowej roli) Wrońskiego. Zapewniam – sprawdził się. A pomyśleć, że realizatorzy rozważali, czy nie obsadzić tutaj UWAGA, UWAGA…. Roberta Pattinsona…. To by było straszne.
Karenia (Knightley) i Wroński (Aaron Taylor - Johnson) |
Za kamerą stanął Joe Wright. Widać, że dobrze mu się pracuje z Keirą Knightley, ponieważ wcześniej wyreżyserował już z jej udziałem Pokutę i Dumę i uprzedzenie. Jednak Annę Kareninę przedstawił w bardzo nietypowy, nowatorski, zaskakujący sposób. Zdradzę tylko, że mimo iż siedzimy na sali w kinie, to możemy się poczuć jak byśmy zostali teleportowani do teatru. Ciekawy i oryginalny pomysł, ale niestety z jednego powodu mi się nie spodobał. Liczyłam na oszałamiające zdjęcia plenerowe. Miałam nadzieję, że zobaczę mnóstwo ujęć przepięknych miast - Sankt Petersburga i Moskwy, a tego całkowicie zabrakło. Za to muzyka i kostiumy to prawdziwy majstersztyk. Suknie aktorek można śmiało porównać do najlepszych kreacji Scarlett O’Hary w Przeminęło z wiatrem.
Za fantastyczne kostiumy odpowiada
Jacqueline Durran
|
Moim ulubionym momentem w filmie jest zdecydowanie scena balu, na którym pierwszy raz Karenina
zatańczyła (i to jak zatańczyła!) z Wrońskim. To po prostu trzeba zobaczyć.
Pierwszy i wyjątkowy taniec rosyjskich kochanków |
Historia Anny Kareniny jest dobrą propozycją na weekendowy wypad do kina. Polecam ją przede wszystkim miłośnikom romansów, melodramatów – ale nie tych przesadnie ckliwych- a także fanom filmów kostiumowych. Niestety wydaje mi się, że trafi on bardziej w gusta kobiet, niż mężczyzn, ale ja i tak na pewno będę go polecać wszystkim znajomym.
Podsumowując: oceniam
8/10. Gdyby nie zabrakło wspomnianych petersburskich i moskiewskich widoków
oraz gdyby aktorzy mówili po rosyjsku (ta cała rosyjska otoczka, której nie da
się ominąć, a też rosyjskie imiona -średnio współgrają z jakimkolwiek innym
językiem), to moja ocena byłaby jeszcze wyższa.
Pewne było, że obsadzenie Keiry w filmie kostiumowym to strzał w dziesiątkę:) Mój ulubiony film z nią to ''Księżna'', jeżeli zagrała tutaj choć w połowie tak dobrze jak tam, to mamy hit:)
OdpowiedzUsuńMamy hit! :)
UsuńA ja tak liczyłam na come back do Petersburga...
OdpowiedzUsuńno niestety :(
Usuńale i tak warto zobaczyć film :)
Obejrzałam dzisiaj. Zgadzam się, scena balu mistrzostwo! Mnie właśnie ta teatralność podobała się najbardziej, ponieważ sprawiła, że film ten był inny niż wszystkie typowe ekranizacje powieści i na długo zapadnie mi on w pamięć.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jeden z lepszych filmów kostiumowych i myślę, że jeszcze wiele razy do niego wrócę.
UsuńChociażby dla tego balu ;)