Chyba, że uczestniczysz w PROJEKCIE KINO, który Ci
przypomina, że tę interesującą historię już kiedyś widziałeś, a teraz nadszedł
czas, by odświeżyć swoją pamięć. Tak właśnie było w moim przypadku. Ukryte pragnienia widziałam kilka lat
temu i w jakiś dziwny sposób zupełnie o tym filmie zapomniałam. Tym bardziej
się cieszę, że teraz miałam okazję do niego wrócić, i co najważniejsze –
spojrzeć na niego bardziej świadomie.
Samotna, młoda Lucy (Liv Tyler) przyjeżdża do małej
toskańskiej wioski, by dowiedzieć się więcej zarówno o sobie, jak i o swoich
rodzicach. Jej zmarła mama – poetka, przebywała w tym miejscu kilkanaście lat temu,
więc Lucy ma nadzieję, że odnajdzie tutaj swojego biologicznego ojca, którego
nigdy nie poznała, a który prawdopodobnie żyje w tych okolicach. Jednak istnieje jeszcze jeden powód jej przyjazdu.
Dziewczyna chce odnowić kontakty z
chłopakiem, w którym się zakochała cztery lata wcześniej. Przez ten czas łączył
ich jedynie marny kontakt listowny. Atrakcyjna Lucy zostaje bardzo serdecznie
przyjęta i ugoszczona przez grupę indywidualnych, twórczych i niebanalnych
artystów, u których już wcześniej mieszkała.
Liv Tyler jako Lucy |
Tytuł filmu -Ukryte
pragnienia – wydaje mi się wprost synonimem połączenia głównej bohaterki z
miejscem akcji. Mam na myśli Liv Tyler i Toskanię, a dokładniej Liv Tyler jako
Lucy w Toskanii. Aktorka wyglądała tak naturalnie i pięknie, jak miejsce, do
którego przyjechała. Myślę, że to są właśnie główne zalety filmu i trudno mi
sobie wyobrazić na jej miejscu jakąkolwiek
inną aktorkę. Warto zobaczyć Ukryte
pragnienia, choćby z tego powodu.
Jeśli chodzi o fabułę, to przyznaję, że co prawda nie powala
na kolana, ale mimo wszystko jest na tyle interesująca, że z chęcią prześledziłam
tę całą historię. Film w dużej mierze skupia się na sprawach seksualnych, a
razem z filmową Liz poznajemy jej początki poważniejszych kontaktów z
chłopakami. Jednak pomimo licznych scen łóżkowych, nie rażą one przesadyzmem,
bo są zrealizowane w bardzo estetyczny sposób.
Dla niektórych widzów plusem może też być jasne zakończenie,
przez co nie trzeba na siłę tworzyć swoich domysłów i interpretacji.
Ukryte pragnienia oceniam 7/10. Film jest dobry i myślę, że
teraz będę o nim pamiętać już przez dłuższy czas. Cieszę się, że znów miałam
okazję go zobaczyć, przede wszystkim przez wspomnianą grę Liv Tyler i przez
obraz sielskiej toskańskiej wioski. Jednak nie sądzę, żebym odtąd do niego
wracała w każdej wolnej chwili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz