sobota, 3 listopada 2012

Whisky dla aniołów / The Angels' Share


Siły reklamy i promocji chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć. Niejednokrotnie chwytliwe slogany działają na nas tak strasznie kusząco, że trudno się oprzeć zachęcającej ofercie. Dotyczy to w zasadzie wszystkiego – zakupów, wakacyjnych wyjazdów,  pożyczki w banku, no i oczywiście filmów. Whisky dla aniołów jest doskonałym przykładem tego, jak strategia marketingowa może wprowadzać widzów w błąd.



                                                    


Hasła z plakatu: „Totalna zabawa” i „Brytyjska komedia, którą pokocha 38 milionów Polaków” brzmią jak zapowiedź doskonałego kina rozrywkowego, mającego nam dostarczyć  kilkudziesięciu minut śmiechu. W ten sam sposób przygotowano trailer, ponieważ zmontowano w nim dosłownie wszystkie momenty, które można by ewentualnie uznać za śmieszne. Sceny wyrwane z kontekstu i wesoła muzyczka w tle, tworzą wrażenie świetnie się zapowiadającej komedii roku. Zastanawiałam się po co tak właściwie twórcy na siłę przedstawiają Whisky dla aniołów w świetle komedii, skoro nie da się ukryć, że komedią nie jest. Jeśli zrobili to celowo, to być może stwierdzili, że wówczas zarobią więcej, niż na przeciętnym filmie obyczajowo – dramatycznym (trudno mi określić jaki to właściwie gatunek). Jeśli jednak zrobili to nieświadomie, to jest to jeszcze gorsze, bo z taką promocją zdecydowanie nie trafiają w odpowiedni target. Do kin wybiorą się miłośnicy komedii, którzy w trakcie seansu mogą mieć wrażenie, że pomylili salę.

Fabuła  - W filmie śledzimy losy czwórki znajomych, mających różne problemy z prawem. Głównym bohaterem jest Robbie (Paul Brannigan) – młody tata, który wcześniej brał udział w licznych bójkach, ale ze względu na synka, chce zerwać ze swoim starym życiem. Pomaga mu w tym opiekun Harry (John Henshaw), wprowadzając go w tajniki fascynacji whisky. Dziwnym trafem okazuje się, że Robbie ma doskonały zmysł smaku i węchu, przez co mógłby być dobrym degustatorem tego trunku. Pewnego dnia wpada na pomysł, jak wykorzystać whisky (niekoniecznie swoją i niekoniecznie legalnie) do tego, by się szybko wzbogacić. W realizacji planu pomagają mu: kleptomanka Mo (Jasmine Riggins); Rhino (William Ruane) – najbardziej nijaki i Albert (Gary Maitland), najdziwniejszy z całej czwórki: odrzucający i obleśny, życiowo nieporadny i głupi, ale wpadający czasami na dobre pomysły.

Plan idealny z whisky w tle ?

Jak już się w trakcie filmu zorientowałam, że  jednak nie oglądam komedii, to stwierdziłam, że może chociaż Whisky dla aniołów ma jakieś przesłanie, o którym będzie można później podyskutować. Niestety nic z tego. Motyw przewodni zupełnie do mnie nie trafił. Whisky jako złoty lek na wszelkie kłopoty jest dla mnie totalną bzdurą i absurdem, na miarę filmu fantasy i chętnie już bym o nim zapomniała. Kolejnym minusem są zupełnie przeciętni aktorzy. Nie znam ich z żadnych wcześniejszych ról i na pewno nie będę teraz szukać informacji, gdzie będzie można znów ich zobaczyć. Jedynie wspomniany wyżej Maitland, grający Alberta, idealnie pasował do swojej roli. Nie jestem jednak pewna czy to dobrze, bo pewnej  odrzucającej sceny z jego udziałem na pewno tak szybko nie zapomnę.

Gary Maitland, filmowy Albert

Czytałam w internecie różne komentarze widzów na temat tego filmu. Opinie były bardzo skrajne, bo jedni uważali, że film jest niesamowicie nudny i ciężko go obejrzeć do końca. Inni z kolei bardzo go zachwalali. Znalazłam nawet takie podsumowania jak: „rewelacyjny”, „film z przekazem”, „ambitne kino”. Ja jednak uważam, że Whisky dla aniołów ciężko sklasyfikować. Film nie był aż tak przeraźliwie nudny, a to sto minut jakoś mi minęło. Za to na pewno  nie powiem, że jest to kino ambitne, bo motyw: spróbuj whisky, a życie ci się ułoży – nie jest dla mnie żadnym przekazem.

Podsumowując: Nie polecam, bo nie wiem za co można by go polecać.

4 komentarze:

  1. Nie o whisky chodzi, a o, najprościej ujmując, odnalezienie pasji/sensu/jakiegokolwiek światełka w życiu, które może je odmienić. Robbie miał whisky, ale równie dobrze mógł się zafascynować łyżwiarstwem figurowym. Wszystko sprowadza się do tego, że nieistotne jest skąd się wywodzisz, ile w życiu napaskudziłeś itp. Te czynniki nie musza zdominować Twojego życia, jeśli tylko znajdziesz impuls do jego zmiany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że whisky jest tylko przenośnią :) Mimo wszystko do mnie ona nie trafiła.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ja poszłam na ten film zdając sobie sprawę, że bardzo lekkie i łatwe to nie będzie. Nie widziałam wcześniej ani trailerów, ani nie czytałam recenzji. Poszłam na ten film do kina przy okazji przeglądu filmów Kena Loacha i krótkie rozeznanie twórczości tego reżysera sprawiło, że własnie nie oczekiwałam "komedii roku". Szczerze mówiąc przez pierwszą połowę filmu myślałam, że dam temu filmowi niską ocenę, i zgodzę się z tobą, na początku przecież to właściwie dramat społeczny. Było ciekawiej pod koniec SPOILER motyw kradzieży alkoholu, tych trzech butelek, kiedy jedna zbili, jedną sprzedali i jedną chłopak podarował Harry`emu - dla aniołów - ładne to było ;-) KONIEC SPOILERA. Film można obejrzeć, ale bez rewelacji. We wstępie przed seansem do tego filmu usłyszałam od znawcy tegoż reżysera, że "Whisky dla aniołów" to nie jest najlepszy film Loacha ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Loacha dopiero poznaję i mam nadzieję, że inne jego filmy przyćmią mój niesmak po "Whisky..."
      Pozdrawiam :)

      Usuń